...stajemy skruszeni i obciążeni winami

Autor tekstu
ks. Paweł Lemańczyk
W dniu 06 kwietnia musiałem się udać na diagnostykę do szpitala. Wówczas zastanawiałem się nad tym, co z sobą zabrać poza rzeczami osobistymi i przyborami toaletowymi. Zabrałem więc Pismo Święte, Brewiarz i Różaniec i jakieś dwie tzw. lektury duchowe. Będąc już na sali szpitalnej, pomyślałem sobie

W dniu 06 kwietnia musiałem się udać na diagnostykę do szpitala. Wówczas zastanawiałem się nad tym, co z sobą zabrać poza rzeczami osobistymi i przyborami toaletowymi. Zabrałem więc Pismo Święte, Brewiarz i Różaniec i jakieś dwie tzw. lektury duchowe. Będąc już na sali szpitalnej, pomyślałem sobie, po co to z sobą wziąłeś, masz tam wypocząć i nabrać sił, a poza tym zarówno Brewiarz jak i Pismo Święte masz w aplikacji w telefonie.  Po chwili przypomniał mi się fragment z Ewangelii wg Świętego Jana: “Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.” [J1,1] Wtedy rozumiałem sens słów: “i Bogiem było Słowo". Kiedy otwieram tę Święta Księgę i Ją dotykam, dotykam Boga, który jest Słowem i to żywym. Podobnie z Brewiarzem, kiedy sięgam po niego i modlę się słowami tam zawartymi, to przez nie mówi do mnie Żywy Bóg . Dzisiaj, gdy zacząłem odmawiać hymn jutrzni, bardzo dotknęły mnie słowa : “Przed Tobą, Ojcze, stajemy skruszeni i obciążeni winami, A niosąc w sobie bezsilną samotność, Szukamy Twojej pomocy.” Pierwsza rzecz jaką sobie uświadomiłem to fakt iż, gdy zaczynam się modlić, niezależnie czy to: Brewiarz, różaniec, koronka, litania itp. - to staję przed Bogiem niczym Mojżesz stający przed Panem twarzą w twarz. Staję przed nim ja, niegodny, splamiony grzechem, ale staję nie by się użalać nad sobą, lecz, by szukać Jego pomocy.

Każdego dnia w moim kapłaństwie, by nie czynić nic po swojemu, potrzebuje stawać przed Nim i szukać Jego pomocy, przyzywać Go na ratunek. Niejednokrotnie czyniłem inaczej. Wiedziałem lepiej, a Jego zapraszałem na końcu, a czasem wcale. Dało mi to coś? Tak! Upadek, z którego On mnie podźwignął i może to czynić z każdym z nas kapłanów każdego dnia. On dźwiga mnie, gdy pozwala mi grzesznikowi trzymać Go w mych splamionych grzechem dłoniach. On dźwiga mnie, gdy wracam do Niego korzystając z sakramentu pokuty. On dźwiga mnie ilekroć o to poproszę, gdyż On w mym życiu ani kapłaństwie niczego nie zmieni ani nie zrobi na siłę. Potrzeba w tym mnie, a konkretniej - mojej decyzji.