Wybrany za narzędzie

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Wszedłem w 18. rok kapłaństwa. Zastanawiałem się dzisiaj, czy jestem już dojrzałym kapłanem? Osiemnastka to przecież czas wchodzenia w dorosłość i czas posługiwania się dowodem tożsamości. Już jakiś czas temu przestałem słyszeć wokół siebie określenie “młody ksiądz”, a na szlakach górskich, zamiast braterskiego “cześć” młodzi pozdrawiają mnie dostojnym: “dzień dobry”

Wszedłem w 18. rok kapłaństwa. Zastanawiałem się dzisiaj, czy jestem już dojrzałym kapłanem? Osiemnastka to przecież czas wchodzenia w dorosłość i czas posługiwania się dowodem tożsamości. Już jakiś czas temu przestałem słyszeć wokół siebie określenie “młody ksiądz”, a na szlakach górskich, zamiast braterskiego “cześć” młodzi pozdrawiają mnie dostojnym: “dzień dobry”

Nie rusza mnie jednak utrata fizycznej młodości, bo bardziej fascynuje mnie wchodzenie w dojrzałość. Nie żal mi sprawniejszego ciała i zgrabniejszej figury, bo w zamian Bóg daje mi jakieś wewnętrzne odczucie pokoju i radość z tego, że jest się coraz bliżej Niego. Pewnie strasznie mi daleko do głębszej dojrzałości, ale coraz bardziej czuję na sobie radość kapłańskiej tożsamości. Cieszy mnie koloratka pod szyją i w najmniejszym nawet stopniu nie podobam się sobie w białym kołnierzyku, czy eleganckiej koszulce. Kiedy zakładam sutannę wiem, że nie jestem sobą, ale jestem Chrystusa, a to dodaje mi więcej energii niż zachwyt nad osobistymi walorami. Z tych symptomów kapłańskiego dojrzewania najbardziej jednak lubię pragnienie modlitwy, taką łaskę daną od Boga, kiedy modlitwa przestaje być obowiązkiem, a staje się pragnieniem. Jednym słowem - jestem szczęśliwym księdzem! Nie skończył się więc dla mnie Rok Kapłański, bo każdy następny rok mojego życia, będzie rokiem kapłańskim, bo Bóg nie powołuje mnie na określony czas, wiem, że zostałem wezwany na wieki.

Fascynuje mnie ta tajemnica Bożego wzywania. Zaczynają już przychodzić do nas kandydaci na nowy rok formacji. Delikatnie wchodzę w ich życiorysy i widzę, jak Bóg stwarza swoich kapłanów, tak jak sam chce. Bez reguł, bez schematów, zawsze zaskakująco i nadzwyczajnie. Diabeł próbuje wprawdzie mieszać w świecie i robić wszystko, żeby zeszpecić obraz kapłanów, a Bóg jak dobry rolnik sieje ziarno powołania i daje łaskę wzrostu. Najpiękniejsze jest to czyste pragnienie Boga w sercu tych młodych ludzi. Jakby kpili sobie z intryg diabła i w całkowitej wolności wybierają drogę Bożej służby. A Bóg wybiera nas sobie za narzędzia (Dz 9,15)… Właściwie tylko tym różnimy się z ludźmi świeckimi. Bóg nas wybiera, żeby posłużyć się nami, aby rozwijać łaskę w sercach ludzi. To nie jest różnica stopnia doskonałości, bo jako kapłani nie należymy do ekstraklasy kandydatów na świętych i czasem bardziej upadamy niż niejeden świecki człowiek. Jedyne, co nas wyróżnia, to bycie narzędziem, to oddanie siebie do dyspozycji Boga. Stąd pewnie i nasze zobowiązanie do posłuszeństwa, do celibatu, do prostoty i ubóstwa, żeby być dla Boga dobrym narzędziem.