Zmagając się z samobójstwem

Autor tekstu
ks. Jacek Socha
W ostatnich dniach dwukrotnie spotkałem rodziny, które przez śmierć samobójczą, straciły kochaną osobę, a także słyszałem o niebezpiecznej próbie samobójczej. Niestety liczba samobójstw nie jest mała. W Polsce, w roku 2016, odebrało sobie życie 5 405 osób (w tym samym czasie w wypadkach drogowych zginęło ponad 3 tys. osób ). Choć zjawisko jest szerokie, to jednak niewiele z niego rozumiemy, a rodziny które przeżywają dramat tego rodzaju śmierci, pozostają z niszczącym żalem i oskarżeniem. Dlaczego śmierć przez samobójstwo dotyka nas w tak wyjątkowy sposób[1]?

W ostatnich dniach dwukrotnie spotkałem rodziny, które przez śmierć samobójczą,  straciły kochaną osobę,  a także słyszałem o niebezpiecznej próbie samobójczej. Niestety liczba samobójstw nie jest mała. W Polsce, w roku 2016,  odebrało sobie życie 5 405 osób (w tym samym czasie w wypadkach drogowych zginęło ponad 3 tys. osób ). Choć zjawisko jest szerokie, to jednak niewiele z niego rozumiemy,  a rodziny które przeżywają dramat tego rodzaju śmierci, pozostają z niszczącym żalem i oskarżeniem. Dlaczego śmierć przez samobójstwo dotyka nas w tak wyjątkowy sposób[1]?

     Wydaje się, że jest tak dlatego, gdyż samobójstwo jest nadal wielkim tematem tabu. W powszechnym mniemaniu jest  ono rozumiane, świadomie i podświadomie, jako ostateczny akt desperacji. Nie  powinno nas to dziwić, gdyż sprzeciwia się ono najgłębszemu instynktowi w człowieku – woli życia. Dlatego też,  nawet gdy podchodzimy do niego z wrażliwością i miłosierdziem, to nadal pozostawia nas z zawstydzeniem i domysłami. Nierzadko zdarza się, że to wydarzenie niszczy dobre wspomnienia i pamięć o  zmarłym, a zdjęcia tej osoby znikają z otwartej przestrzeni. Sposób wspominania śmierci jest dziwnie różny aniżeli w stosunku do innych osób. Wszystko to dzieje się dlatego, iż samobójstwo jest wielkim tabu. Co więc możemy zrobić, by je bardziej zrozumieć?   Podejście do  samobójstwa z większym współczuciem nie zniszczy do końca jego bolesnego ościenia, natomiast długodystansowy proces uzdrawiania naszej pamięci o zmarłych może być owocny,  jeśli będziemy trzymać się kilku myśli:      * Samobójstwo, w większości przypadków, jest chorobą, a nie czymś wybranym w wolny sposób. Osoba, która umiera w ten sposób,  czyni to przeciw swojej woli i podobna jest do tych, którzy 11 września 2001 roku skakali z okien  dwóch wysokościowców w Nowym Jorku, które stanęły w płomieniach. Skakali wiedząc, że na pewno  zginą. Jednakże wcześniej stanęli wobec płomieni w swoich biurach i zostali niemalże przez nie „wypchnięci”.  Śmierć przez samobójstwo jest podobna do śmierci z powodu raka, wylewu lub ataku serca tyle, że w tym wypadku chodzi o ich emocjonalną wersję o: nowotwór psychiczny, psychiczny atak serca czy też psychiczny wylew.    Co więcej, staje przed nami wyzwanie dla badań biochemicznych, które pomogą zrozumieć mechanizmy samobójstwa, gdyż niektóre stany depresyjne prowadzące do samobójstwa,  mogą być leczone poprzez środki farmakologiczne, a to znaczy, że przyczyny samobójstwa leżą niejednokrotnie w brakach biochemicznych.    * Samobójca lub samobójczyni jest często bardzo wrażliwą osobą. Akt samobójczy bardzo rzadko dokonywany jest z powodu arogancji i pogardy. Istnieją oczywiście ludzie, którzy popełniają samobójstwo w wyniku pychy, by uczynić ze swojej śmierci ostatni akt pogardy względem innych. Jednakże w większości wypadków w samobójstwie niewiele jest pogardy czy arogancji. Jest w nim wiele cierpienia, zranienia i tajemnicy,  do której nie mieliśmy dostępu, gdy dana osoba żyła. Czasami dopiero po śmierci i to po długim upływie czasie, udaje się nam zrozumieć którąś z ran zmarłej osoby i owo samobójstwo przestaje już być tak zaskakujące i tak tajemnicze.   * Nie powinniśmy martwić się niemądrze o zbawienie tych,  którzy w taki sposób zmarli. Boże miłosierdzie i zrozumienie przekracza  nasze ludzkie spojrzenia na tę sytuację. Nasi zmarli, których straciliśmy przez samobójstwo,  są w bezpieczniejszych rękach aniżeli nasze. Jeśli, my którzy mamy swoje ograniczenia, a jednak potrafimy czasami coś zrozumieć z przeżywanej tragedii, to o ileż bardziej zrozumie to Ten, który jest nieskończony w swoim miłosierdziu, poznaniu i bliskości względem każdego człowieka. Bóg „poradzi” sobie w spotkaniu z naszymi bliskimi i przeniknie motywy ich serc. On wie,  co kryje się w ludzkich sercach i potrafi je pojąć.   * I to co najważniejsze!  Boża miłość, którą manifestował zmartwychwstały Jezus,  nie jest bezsilna. My, gdy mamy do czynienia z bliskimi, którzy popełniają samobójstwo odkrywamy swoją bezsilność lub ograniczone możliwości. Stoimy jak za zamkniętymi drzwiami lęku, choroby, samotności lub depresji. Większość osób popełnia samobójstwo za tak właśnie zamkniętymi drzwiami. Samobójcy nie mają energii, by te drzwi otworzyć. Również ci,  którzy są obok,  ze swoją największą nawet troską i zaangażowaniem,  nie są w stanie wejść do prywatnego piekła samobójców, by je rozjaśnić.  Jednakże Jezus Chrystus,  ukazując się po zmartwychwstaniu,  przechodzi przez drzwi lęku, samotności i rozpaczy, które zamknęli za sobą apostołowie, gdy zaryglowali się w Wieczerniku. Jeśli Chrystus przeszedł przez tamte drzwi w Jerozolimie, to może również przejść przez podobne drzwi tych, którzy popełniają samobójstwo.         Jesteśmy bezradni w sytuacji samobójstwa naszych bliskich, ale Bóg ma moc przekraczać progi beznadziei i tchnąć pokój do serc opanowanych przez lęk i rozpacz.   

[1]Refleksja oparta na artykule R. Rolheisera, Struggling to Understand Suicide, < http://ronrolheiser.com/struggling-to-understand-suicide/#.WPik8qIqqM8?> , (2017-04-20)