Czy osobowość może być zamknięta a kapłan samowystarczalny?

Autor tekstu
ks. Jacek Nawrot
Gdyby ideałem był człowiek zamknięty, to Maryja na pewno nie byłaby wzorem człowieka, wręcz znalazłaby się na samym końcu wzorów do naśladowania, jako człowiek totalnie otwarty. Wielu ludzi dzisiejszych ulega jednak tej kuszącej wizji życia samemu w sobie i samemu dla siebie. Wśród nich nie brakuje także przedstawicieli naszego stanu duchownego.

Gdyby ideałem był człowiek zamknięty, to Maryja na pewno nie byłaby wzorem człowieka, wręcz znalazłaby się na samym końcu wzorów do naśladowania, jako człowiek totalnie otwarty. Wielu ludzi dzisiejszych ulega jednak tej kuszącej wizji życia samemu w sobie i samemu dla siebie. Wśród nich nie brakuje także przedstawicieli naszego stanu duchownego.

Ksiądz Bronek Grulkowski, nasz nieżyjący już brat w kapłaństwie, tak pisał o zamkniętej osobowości: „W takiej koncepcji osobowość człowieka widziana jest jako rzeczywistość ‘zamknięta’, formująca samą siebie i tylko dla siebie. Skoro cała energia jest w człowieku i do tego ma ona pierwotnie biologiczny charakter, to człowiek jest sam dla siebie ‘wystarczalny’, żyje dla siebie, a relacje mają dla niego charakter wtórny. Celem życia człowieka jest osiągnięcie stanu równowagi (homeostaza), a więc jest to cel z natury egocentryczny. Centralną wartością jest tu autonomia, rozumiana jako niezależność od innych i uwolnienie się od ich wpływu i ‘dziedzictwa’ relacji z nimi. Dlatego inni ludzie są tu widziani jako ‘toksyczni’, zagrażający ryzykiem zaangażowania się w ich życie, bycia dla nich, poświęcania się dla nich. Ideałem jest tu samowystarczalność psychiczna tak względem Boga jak i względem ludzi. Człowiek o takiej postawie jest przekonany, że wszystko zawdzięcza sobie sam, dla innych jest na zasadzie okazywania im ‘łaski’. Inni są jakby rzeczywistością wtórną – celem podstawowym jest własna osoba i jej realizacja. Silna jest tu wiara we własne siły i dążenie do maksymalnej niezależności od wszelkich relacji, gdyż są one ‘osłabiające’, ‘toksyczne”.

Gdyby ideałem był człowiek zamknięty, to Maryja na pewno nie byłaby wzorem człowieka, wręcz znalazłaby się na samym końcu wzorów do naśladowania, jako człowiek totalnie otwarty. Wielu ludzi dzisiejszych ulega jednak tej kuszącej wizji życia samemu w sobie i samemu dla siebie. Wśród nich nie brakuje także przedstawicieli naszego stanu duchownego. Zwiemy się duchownymi, a jesteśmy zabarykadowani i ukryci jak w strusim jaju. Nie da się go rozbić, nawet młotkiem, trzeba użyć wiertarki. Szansą naszego powołania jest totalna otwartość, przezroczystość, tylko wtedy jest w nas kapłanach radość i kwitnie nowe życie. Mroczną pokusą stanu kapłańskiego jest izolowanie własnej duszy od prawdziwych relacji. Jesteśmy wówczas nieuchronnie spychani w coraz mroczniejszą otchłań osamotnienia, gdzie już nic w nas nie śpiewa ani nie gra, tylko smutek i cierpienie przykrywane maskami na twarzy.

Maryja nigdy nie była samowystarczalna, ona była świadomie ograniczona, bo nie mogła żyć bez Boga i nie chciała żyć bez Niego. W ten sposób i Pan Bóg siebie ogranicza, bo nie chce istnieć bez człowieka. W prawdzie u Boga, człowiek nie jest potrzebą a pragnieniem, ale jednak jest w Nim pragnienie człowieka. Bóg nas nie potrzebuje dla siebie, ale jednak pragnie nas dla siebie. Człowiek, jak wiemy, jest podobny do Boga, a jednak różni się od Niego. Człowiek bowiem nie tylko pragnie Boga do szczęścia, ale także potrzebuje Boga do życia i do istnienia. Prosty zatem jest wniosek, że żaden z nas kapłanów, nie jest samowystarczalny. Jeśli akceptujemy w sobie osobowość zamkniętą, wchodzimy na drogę śmierci i zaczynamy umierać. Mamy przecież takich współbraci, którzy jeszcze żyją, a już umarli.

Naszą drogą jest Maryja, która choć „umarła”, a żyje. Bo tak jest właśnie w osobowości otwartej, że ona stale rozwija się i rośnie, ale nie dzięki samej sobie. Dzieje się tak dzięki temu co do niej przychodzi z zewnątrz, jak inni ludzie, i z wewnątrz jak sam Pan Bóg. Dzieje się tak, za każdym razem, kiedy umieramy dla siebie samych, a rodzimy się dla innych. Nas kapłanów nie powinna interesować ani droga zamykania się, ani pokusa samowystarczalności. To byłoby bowiem samobójstwo, wprawdzie rozłożone w czasie, ale jednak samobójstwo. Przed nami droga budowania prawdziwych relacji i budowania głębokich więzi, głębokich to znaczy bardziej duchowych niż zmysłowych. Maryja pozostaje otwarta i jest szczęśliwa. Może aż trudno uwierzyć, że szczęście jest takie proste. Zatem bierzmy od Maryi to proste narzędzie i bądźmy szczęśliwi.

ks. Jacek Nawrot